Wycieczka z Lloret de mar do Barcelony

Jednodniowa wycieczka do Barcelony z Lloret de Mar. Dziś przyszedł czas na zaplanowany podczas urlopu dzień w Barcelonie. Zaraz po śniadaniu w hotelu wyruszyliśmy na poszukiwanie dworca autobusowego niestety już na początku coś poszło nie tak ponieważ trafiliśmy na zajezdnie autobusowa zamiast na dworzec. Trzeba było załączyć od razu GPS, a poszliśmy na pamieć. Tak bo tam stało dużo autobusów. No i stały tylko to nie był dworzec tylko zajezdnia 🙂 Na szczęście spotkaliśmy bardzo miłego kierowcę, który wyjeżdżając w trasę podwiózł nas na dworzec główny w Lloret de Mar, a nawet wskazał drzwi wejściowe. Tutaj już nie ma większego problemu ze zorientowaniem się i kupnem Biletu do Barcelony, który obecnie kosztuje 20,60€ w dwie strony.
rozkład i bilety z Lloret de Mar do Barcelony

Lloret de mar to Barcelona S.Pere

Podróż do Barcelony z Lloret de Mare trwa około 70 minut. Kupując bilety w dwie strony trzeba zaznaczyć od razu o której planujemy powrót ponieważ miejsca w autobusie są numerowane i przypisane do danego biletu. No to w drogę.
Barcelona bus

Podróż do Barcelony

Na zwiedzanie Barcelony będziemy mieli około 5 godzin czyli bardzo mało, więc musimy się zdecydować co chcemy w tym czasie zobaczyć. Zwłaszcza, że raczej będziemy przemierzać Barcelonę pieszo. Po dotarciu na miejsce, a dokładniej na rondo (Ronda de Sant Pere) początkowo zamierzaliśmy jednak podróżować metrem. Gdzie 10 przejazdów kosztuje 10€ i tyczy się to zarówno metro jak i miejskich autobusów. Bilet można wykorzystać na dwie osoby. Jednak poniosła nas wyobraźnia i tak jak postanowiliśmy na początku pieszo przez Barcelonę udaliśmy się w kierunku słynnych ogrodów (Park Guell) ok. 4km od przystanku.
(foto park guel)
Niestety mieliśmy pecha ponieważ deszczowa pogoda skutecznie zamgliła widok na Barcelonę i  zdjęcia widoku nie mogły wyjść dobrze.
(foto panorama barcelony)
Kiedyś park był darmowy niestety został obecnie podzielony na dwie części darmowa i płatna. W płatnej części jest min. osławiona najdłuższa ławka na świecie wysadzana elementami porcelany oraz porcelanowa jaszczurka oraz inne elementy ogrodu, których w darmowej części nie znajdziemy. Dlaczego o nich nie pisze ponieważ po raz kolejny dopadł nas pech i kolejne wejście z powodu dużej liczby turystów możliwe było dopiero po 17 a dochodziła godzina 15. Także ledwo odbiliśmy się od najwyższej części parku z panorama na miasto i trzeba było pędzić dalej.
(foto)
Dokładnie w stronę katedry Sagrada Família. GPS pokazywał ok. 2km od parku więc kolejne minuty uciekały. Podróż pieszo ma swoje plusy i minusy. Pozwala zobaczyć choć trochę strukturę miasta jednak poruszanie się między punktami zwiedzania jest jednak bardzo pochłaniająca czynnością i czas biegnie nieubłaganie. Po kilku niepotrzebnych zakrętach docieramy do Sagrada familia. Widok wyłaniającej się katedry zza ścian kamienic robi ogromne wrażenie. Na pierwszy rzut oka wygląda niczym majestatyczny kopiec terminów w środku miasta albo spektakularne skalne szczyty, które w wyniku erupcji wybiły się w tym miejscu. Nie da się w tutaj nie zatrzymać. Szkoda, że czas nie pozwalał bo mógłbym spędzić pod tym budynkiem cały dzień i to nie jeden. Ilość detali i niezwykłych architektonicznych sztuczek dosłownie wciska w ziemię.
(foto sagrada familia)
Ukłony w stronę Gaudiego, który poświęcił 15 lat życia dla tej budowli i ogromny żal przynosi myśl o tym, że zginął potrącony przez tramwaj, a później zaginęły również plany świątyni i wyglądu kolejnych wież. Jedyne co pozostawia niedosyt to fakt, że świątynia jest od 120lat w budowie ogrodzona wysokim płotem co uniemożliwia zrobienie dobrych zdjęć czy zobaczenie całości z zewnątrz. A znowu wejście do środka to koszt ok 20€. Mi brakło czasu z reszta pieniędzy tez:-P Po przejściu katedry do okuła okazało się, że godzina już jest późna, a powrót o 18. Ostatnim celem miał być majstersztyk architektoniczny spod kreski Gaudiego mianowicie Cassa Mila.
Jednak po przeliczeniu czasu na dojście do niego pieszo okazało się, że możemy się nie wyrobić z powrotem na autobus powrotny do Lloret. Ok godziny 17:10 docieramy w pobliże Ronda de Sant Pere. Stąd dochodzimy jeszcze pieszo na bardzo znany plac kataloński (Plaça de Catalunya) później szybki powrót na rondo de Sant Pere skąd miał odjeżdzać autobus.
(foto plac calcedonia)
I tutaj zaczyna się koszmar, gdyż o ile przyjazd do Barcelony był łatwy. To nie możemy znaleźć przystanku powrotnego, który miał się znajdować na rondzie de Sant Pere. Minuty lecą a my biegam w okół ronda od przystanku do przystanku w poszukiwaniu nazwy linii czy choćby oznaczenia autobusu linia 103. Nie ma go nigdzie wszystko tylko nie nasz autobus. Zaczyna się panika 15 minut do odjazdu, a przystanku nie ma autobusu tez nie. Zdesperowany podbiegam do policjanta pod posterunkiem policji i pytam skąd jedzie ten autobus. Mimo, że również był przy rondzie sam tego nie wiedział załączył Google maps, które z resztą również miałem i znowu pokierował nas na drugi koniec ronda. Kolejne kółko, a to nie pierwsze lepsze rondo tylko spory kawal drogi. W końcu zauważamy stojąca dziewczynę, która trzyma w dłoni takie same bilety. Ostatnia deska ratunku tuż przed 18 dowiadujemy się, że autobus odjeżdża z miejsca w którym stoimy. Zatrzymuje się poza przystankami włączając światła awaryjne. Przy krawężniku. Nie ma żadnych oznaczeń. A jeszcze bardziej mylące jest to, że jest to ta sama strona co kierunek na lotnisko w Barcelonie.
Z wycieczki wyciągnąć można stanowczy wniosek, że jeden dzień w Barcelonie jest jak pierwszy dzień nauki jazdy na rowerze. Zwłaszcza w takim tempie i na nogach. Jeżeli tylko się uda na pewno wrócę do Barcelony ale min. na 5 dni i raczej z poruszaniem się komunikacją miejską. Jeżeli chcesz tam jechać na jeden dzień z Lloret na kilka godzin wybierz dwa miejsca. Polecam katedrę. Przejdź tam miejskim autokarem lub przejdź spokojnie na nogach. A potem lepiej na spokojnie wypić kawę w jednej z przydrożnych restauracji, których jest mnóstwo. I na spokojnie wrócić na zachód słońca do Lloret. Barcelona mimo, iż z lotu ptaka wygląda jak szachownica, gdzie drogi są długie i przecinają się pod kątem prostym. Wydawać by się mogło nie idzie się zgubić. Jednak ilość skrzyżowań i przejść dla pieszych przyprawia o istny zawrót głowy. Można odnieść wrażenie, że krąży się w kółko. Skrzyżowania potrafią być tak łudząco do siebie podobne, że na pierwszy raz można odnieść mylne wrażenie, że idąc prosto dochodzi się do punktu w którym się już było. Nawet umiejscowienie lokalu czy restauracji jest jak de ja vu.